||

Cechy karczmarzy i starców

We wczorajszym wpisie facebookowym sygnalizowaliśmy, że na naszej stronie pojawi się materiał poświęcony dwóm działającym w dawnym Namysłowie zrzeszeniom – cechom karczmarzy i starców.

Z tej okazji prezentujemy przetłumaczony na język polski artykuł pochodzącego z Namysłowa zakonnika, ojca Juventiusa (Karla) Ziemby. Opublikowany został on w roku 1964 w 30 numerze czasopisma Namslauer Heimatruf, stanowiącego organ prasowy stowarzyszenia Namslauer Heimatfreunde.

Oddajmy więc głos ojcu Juventiusowi:

W naszym drogim Namysłowie od średniowiecza istniały dwa stowarzyszenia, które przetrwały do ​​czasu wypędzenia. Były to cech karczmarzy oraz cech starców. Geneza ich powstania z pewnością sięga głębokiej religijności ówczesnych ludzi. Wszakże wśród chrześcijańskich uczynków miłosierdzia względem ciała odnajdujemy również następujący: grzebanie zmarłych. Właśnie taki cel postawiły przed sobą dwa wspomniane wyżej cechy.

Każdy nowy członek zrzeszeń składał przysięgę, że nigdy nie odmówi uczestnictwa w pochówku. Obowiązkiem właśnie tych nowych członków cechów było wypełnianie posługi grabarza, do czasu aż w szeregi cechów wstąpią kolejni chętni. Rekrutowali się oni z miejskiej klasy średniej, głównie spośród rzemieślników. Dla stowarzyszonych oraz ich bliskich koszty pochówku, nosicieli trumny oraz karawanu były bezpłatne. Opłaty te były naliczane z kolei osobom, które nie należały do cechów, proporcjonalnie zwiększając koszt świadczonej usługi.

Kiedy byłem jeszcze uczniem, mój ojciec – majster krawiecki Ziemba, otrzymał od starszego cechu karczmarzy – pana Pietzonki, polecenie wykonania nowego całunu. Pod białym krzyżem, naszytym na starym płótnie, znajdował się dokument, który producent owego materiału napisał i wsunął. Mój ojciec zrobił to samo w wypadku nowego całunu. O ile się nie mylę, na starym materiale był haft z nazwą cechu i rokiem 1350.

Co roku na Zapusty odbywało się walne zgromadzenie i wpłata składek, co wiązało się z wyprawianiem obfitego śniadania, któremu często towarzyszyły zabawy. W przypadku śmierci osoby pozostające na utrzymaniu członka cechu, również otrzymywał on stosowne zwolnienie od kosztów pochówku.

Chciałbym również skorzystać z okazji, aby odnieść się do szczególnego zwyczaju w naszym mieście, którego nie widziałem prawie nigdzie indziej. Jeśli zmarły był młodym mężczyzną lub młodą dziewczyną, posługę nosicieli pełnili młodzi ludzie. Odziani w czarne surduty i cylindry, uważali za zaszczyt pełnić tę służbę miłosierdzia zmarłemu. Wokół karawanu panny nosiły zieloną girlandę ozdobioną kwiatami. Przed karawanem z trumną zmarłej młody mężczyzna nosił koronę z mirtu na białej poduszce, w towarzystwie dziewcząt po prawej i lewej stronie. Kiedy chowano młodego mężczyznę, to dziewczyna nosiła tę poduszkę z koroną mirtu i towarzyszyło jej dwóch młodych mężczyzn.

Po pogrzebie spędzaliśmy kilka godzin przy kawie i cieście w jakiejś przytulnej gospodzie. Z podziękowaniami często przychodzili do nas również krewni zmarłego. Nigdy tego nie zapomnę, gdy matka zmarłej powiedziała: „Baw się dobrze i bądź szczęśliwy; to powinien być ślub naszej dziewczyny!” Nie minęło dużo czasu, zanim pojawiły się tańce. Spędziliśmy razem w radosnym nastroju i wspaniały dzień. Śmierć i życie były tak blisko siebie!

Te piękne zwyczaje dają wgląd w głębiny duszy ludu śląskiego, a my nadal lubimy o nich wspominać w latach starości

J. Ziemba, Namslauer Kretschmer – und Alte Herren – Zeche, [w:] Namslauer Heimatruf, nr 30, 1964, s. 20-21.

Namysłowskie rzemiosło u progu XIX stulecia

Cech tkaczy namysłowskich

Źródło: J. Ziemba, Namslauer Kretschmer – und Alte Herren – Zeche, [w:] Namslauer Heimatruf, nr 30, 1964.

Loading

Podobne wpisy

Dodaj komentarz