|

Mój powrót do Namysłowa z Volkssturmem #3

W piątkowe popołudnie prezentujemy Wam trzeci fragment relacji wspomnieniowej pt. Mit dem Volkssturm zurück nach Namslau, którą pozostawił Werner Partheil – mieszkaniec Namysłowa do września 1945 r. Pełna relacja składa się z dwóch części: Der Marsch des Volkssturms Namslau (Marsz namysłowskiego Volkssturmu) oraz Als landwirtschaftlicher Arbeiter in Ellguth und Damnig (Jako robotnik rolny w Ligotce i Dębniku).

Cytowany fragment relacji opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce w dniach 10-20 maja 1945 r. Partheil zapamiętał je następująco:

Od wyjazdu z Pieszyc [w tekście oryginalnym Peterswaldau – nazwy miejscowości w Polsce i Czechach, obowiązujące do 1945 r., podawane będą w nawiasie – przyp red.] kilkukrotnie tłumaczono nam, że Volkssturm już nie istnieje, że jesteśmy zespołem cywili i że nie ma już żadnego dowództwa. Każdy mógł pozostać w grupie, ale mógł też oderwać się, co niektórzy robili. Wracaliśmy teraz drogą, którą w styczniu uciekaliśmy do Kamiennej Góry (Landeshut). Za Jaczkowem (Hartmannsdorf) zatrzymaliśmy się na leśnej polance.

12 maja pojechaliśmy bez przeszkód przez Gostków (Giesmannsdorf), Stare Bogaczowice (Altreichenau) do Chwaliszowa (Quolsdorf). W dalszej podróży widzieliśmy kilka grup Polaków, którzy udekorowały swoje wozy biało-czerwonymi flagami. Mieliśmy też wśród nas kilku towarzyszy, którzy powiesili na wozach kilka pasków czerwonego papieru i oznaczyli nimi również konie. W międzyczasie kilka osób mówiących płynnie po polsku przejęło kierownictwo nad taborem, by móc łatwiej porozumieć się z Rosjanami i informować ich o nas.

Przejechaliśmy przez Dobromierz (Hohenfriedeberg) i dotarliśmy do Niziny Śląskiej. W niedzielę 13 maja pojechaliśmy dalej w kierunku Świebodzic (Freiburg). Gdy przejechaliśmy już krótki odcinek przez Świebodzice, Rosjanie zatrzymali nas i zażądali oddania naszego traktora i samochodu osobowego, w którym znajdowało się sporo naszej żywności.

Po południu 16 maja dojechaliśmy do Strzelina (Strehlen) i chcieliśmy przejechać przez miasto w kierunku Oławy (Ohlau). Oczywiście nie chcieliśmy iść przez centrum miasta, ale na bocznej drodze minęliśmy radziecką komendanturę. Wkrótce potem czekały nas problemy: zatrzymali nas Rosjanie i musieliśmy podjechać w trzech rzędach na łąkę obok drogi. Następnego dnia rano [tj. 17 maja] Rosjanie dokładnie przeszukali nasze wozy. Wszystkie walizki trzeba było otworzyć. Mieliśmy szczęście, że przynajmniej pozwolono nam przy tym być. Doszło do wielu grabieży. Uniknąłem rewizji, ponieważ z samego rana położyłem moją małą walizkę pod wozem, gdzie nikt nie zwracał na nią uwagi.

Podczas przeszukania Rosjanie znaleźli w jednym wozie dwa pistolety, a w drugim dwa karabiny myśliwskie. To zmieniło znacznie sytuację na naszą niekorzyść. Nagle powiedziano nam:

– Wszyscy ustawiają się w szeregu!

Przeprowadzono rewizję osobistą. Przy okazji oczywiście dostało się w ręce Rosjan wiele przydatnych przedmiotów. Obrączkę i zegarek nosiłem na dwóch pętlach po wewnętrznej stronie pasa bryczesów. Rosjanin przesunął po moim ciele, nie wyczuwając żadnej z moich rzeczy.

Po kontroli musieliśmy się zgłosić po południu. Zostaliśmy zarejestrowani i okazało się, że jest nas ciągle około 150 do 160 mężczyzn. Następnie zaprowadzono nas do otoczonego drucianą siatką wybiegu dla kur, gdzie nas zamknięto. Kilku rosyjskich żołnierzy pilnowało tego terenu. Dwóch synów towarzyszy z Volkssturmu którzy mieli około 15 lat, nie zostali zamkniętych, kobietom również pozwolono pozostać przy wozach. Rosjanin zawołał kilku towarzyszy po nazwisku. Byli to nasi byli dowódcy z Volkssturmu w tym dr Brandt. Wyjechali z radzieckim oddziałem w Zielone Świątki [tj. 20 maja] i zostali jeńcami. Nigdy więcej ich nie widziałem.

Przy wejściu do kurnika stał stół, przy którym siedział Rosjanin. Każdy z nas musiał tam opróżnić zawartość swoich kieszeni i zawiązać ją w chusteczkę. Rosjanin do każdej paczuszki dopisał karteczkę z nazwiskiem właściciela. Paczuszki zostały włożone do worków. Zanim poszedłem dostarczyć swoje rzeczy, schowałem złoty zegarek w pudełku po zapałkach pod drucianym płotem. Gdy nadszedł wieczór, pozwolono chłopcom przynieść nam płaszcze i koce. Złapałam kamizelkę z króliczego futra, która długo mi służyła.

W. Partheil, Der Marsch des Volkssturms Namslau

CIĄG DALSZY NASTĄPI…

Tekst: Werner Partheil, Mit dem Volkssturm zurück nach Namslau, [w:] http://www.namslau-schlesien.de/flucht-und-vertreibung-aus-der-heimat/?fbclid=IwAR08jgZO8xTfg3vn3jg18Mzazr-wrefYq4wr67fWEY7HLCZMcFf_sHkHqrc, [dostęp: 25 III 2023 r.]

Tłumaczenie z języka niemieckiego: Monika Mikołajczyk

Redakcja: Mateusz Magda

Źródło ilustracji: Fotopolska

Loading

Podobne wpisy

Dodaj komentarz